Sekta z Wyspy Mgieł - Marietta Lindstein - recenzja

Mariette Lindstein urodziła się i dorastała w szwedzkim Halmstad. Kończąc szkołę planowała zostać dziennikarką. Jednakże plany te ulotniły się z chwilą, gdy wstąpiła do Kościoła scjentologicznego. Po 25 latach udało jej się stamtąd uciec. Właśnie opublikowała swoją pierwszą książkę, inspirując się wydarzeniami z przeszłości.

„Sekta z Wyspy Mgieł” to thriller, przejmujący, tym bardziej że inspirowany prawdziwymi zdarzeniami. Zaczyna się przedmową, gdzie dyplomowany psycholog przybliża nam czym tak naprawdę jest sekta. Dzięki temu wyjaśnieniu lepiej można zrozumieć treść książki.

Poznajemy Sofię, która trafia na wykład prowadzony przez urzekającego i przekonującego Franza Oswalda. Dziewczyna ulega jego urokowi i postanawia skorzystać z programu jego autorstwa. Przeprowadza się na Wyspę Mgieł. Kiedy po jakimś czasie wypełnia program, może wrócić do domu. Jednak Oswald proponuje jej pracę na wyspie. Dziewczyna zgadza się. Sofia szybko awansuje i staje się prawą ręką Oswalda, jednak zachowuje „zimną krew” i cały czas jest świadoma tego, co tak naprawdę dzieje się dookoła niej.

Na początku jest jak w bajce. Pracownicy tworzą jedną wielką rodzinę, obchodzą razem święta, urodziny, spędzają razem czas wolny. Tak jest do czasu. Do czasu gdy, Oswald montuje na płocie drut kolczasty, w pokojach pracowników instaluje kamery, wprowadza system kar nawet za najdrobniejsze przewinienia. Zakazuje korzystać z komputera i telefonu. Stosuje przemoc psychiczną i fizyczną. Jego pracownicy śpią 2-3 godziny na dobę, resztę dnia ciężko pracując. Mniej odporni psychicznie nie dają rady, nie wytrzymują. Autorka opisuje poniżanie pracowników przez Oswalda oraz próby samobójcze jednej z kobiet. Mężczyzna który, źle wypełniał swoje obowiązki, za karę miał skoczyć ze skał do wody. Było zimno, wiał wiatr. Po skoku mężczyzna nie wypływa na powierzchnię. Oczywiście pracownicy mówią to, co każe im Oswald. W głębi są przekonani, że należało mu się, że zasłużył, bo źle wypełniał powierzone mu zadania. Cieszą się, że dotknęła go sprawiedliwość. Prawie wszyscy mają już „wyprane mózgi”, a Oswald jest dla nich „bogiem”.

Sofia dowiaduje się, że jedna z nastolatek jest przetrzymywana na strychu przez Franza, a w jego biurze znajduje nagie zdjęcia dziewczyny. W tym momencie przelewa się czara goryczy. Postanawia działać. Niestety za swoje wybryki na jakiś czas trafia na Pokutę, mieszka w stodole i przerzuca gnój. Nawiązuje dzięki temu znajomość z Simonem, który później pomaga jej uciec. Oswald pokłada wielkie nadzieje w Sofii, więc przywraca ją do swojego biura. Dziewczyna zgrywa z jego laptopa wszystko, co jest jej potrzebne, by oskarżyć go i ucieka… Czy jej się uda? Kogo spotka w lesie? Czy mężczyzna, który skoczył ze skał, naprawdę nie żyje? Komu teraz może ufać? Co robić dalej? Kim tak naprawdę jest Franz Oswald?

„Sekta z Wyspy Mgieł” podejmuje bardzo ważny problem, tak ważny w dzisiejszych czasach. W dobie tak rozwiniętej technologii, kiedy możemy kontaktować się z całym światem, nie trudno jest wpaść w ręce złych ludzi. Wystarczy parę zdań szkolonego człowieka, a my będziemy jeść mu z ręki, a on zrobi z nami co chce. Dlatego trzeba być bardzo ostrożnym, by nie dać wciągnąć się w coś, czego potem będziemy bardzo żałować.

Książkę czyta się wręcz jednym tchem. Jest napisana bardzo przystępnym językiem. Po prawie każdym rozdziale, mamy stronę z opowieścią pisaną kursywą, której na początku nie rozumiałam. Totalnie nie wiedziałam, o co chodzi i kto to jest Fredrik? Kiedy skojarzyłam fakty, byłam w szoku…

Powieść polecam młodzieży, jak i osobom starszym. Mimo że momentami opowieść jest dość „mroczna” czytając ją, można naprawdę dobrze się bawić.



Weronika, lat 18


Książka wydana przez Wydawnictwo




Komentarze