Czarne światla. Łzy Mai. Tom 1 - Martyna Raduchowska - recenzja

"Łzy Mai" jest to bardzo dobrze zapowiadający się 1 tom cyklu Czarnych Świateł Martyny Raduchowskiej. Utwór skupia się na aurze kryminału z jednocześnie fantastycznie wyczerpanym tematem wyścigu między ludźmi, a maszynami. 

Autorka przenosi nas w niedaleką, ale bardzo futurystyczną przyszłość, gdzie roboty służą nam równie często jak ludzie, i choć nie mają uczuć, świetnie je naśladują. Społeczeństwo przywykło na co dzień posługiwać się robotyką - jeśli nietypowo maszynami, to chociaż w pewnym stopniu na własnym ciele. 

Na samym początku poznajemy uprzedzonego do robotów porucznika Jareda Quinna, oraz jego partnerkę Maję - na ironię robotaJest rok 2034, w którym ma miejsce największy i najbardziej krwawy zamach w New Horizon. Po tych wydarzeniach porucznik na 3 lata wypada z życia, a w tym czasie wiele się zmienia i świat ulega postępowi. Jared Quinn dochodząc do siebie żywi ogromną urazę do Mai za to, że między innymi wbrew jego woli uratowała mu życie wspierając go robotycznymi częściami. Mężczyzna musi pokonać siebie w walce ze swoimi uprzedzeniami, traumami i żalem, co utrudni mu bieżące śledztwo. Sprawa nieuchwytnego przestępcy zmusi jednak śledczych do użycia tradycyjnych metod, a podobieństwa miedzy głównym bohaterem, a mordercą doprowadzą Quinna na skraj jaźni, a nawet obłędu.

Przeczytałam całość niemalże jednym tchem. Jest wiele zwrotów akcji, fabuła wciąga, znajdziemy też sporą dawkę humoru i strachu. Książka trzyma w napięciu od początku do końca. 

Cieszę się, że przeczytałam egzemplarz recenzencki przed ukazaniem się okładki, bo moim zadaniem nie oddaje ona treści, a wręcz odstrasza sugerując zupełnie inny typ lektury. Jak to mówią "nie należy oceniać książki po okładce". Bardzo polecam.



Róża, lat 18


Książka wydana przez 


Komentarze