Córki swoich matek - Joanna Miszczuk - recenzja

„Córki swoich matek”- książka ta trafiła do mnie parę dni temu.

Mamy kolejną część przygód Joanny Góreckiej i jej córki Kamili. Asia szykuje się do swojego ślubu z Kemalem, którego data zbliża się coraz większymi krokami. Tymczasem kobieta poznaje dalsze losy swoich antenatek. Jej życie zaczyna być bardziej kolorowe. Już niedługo jej ukochany będzie przy niej, córka świetnie radzi sobie w szkole, a niebawem wróci do swojej pracy. Cóż, nie wszystko jest takie szczęśliwe, jak się wydaje. Asię będzie czekać jeszcze sporo niespodzianek, nie zawsze w pozytywnym tego słowa znaczeniu…

Muszę przyznać, że książka jest bardzo dobra, ale nie aż tak, jak jej poprzedniczki. Mam wrażenie, że było znacznie mniej wątków historycznych. Niektóre z nich były opisane skrótowo, bez żadnych rewelacji. Z kolei dużym jak dla mnie pozytywem było skupienie się na większej akcji dotyczącej współczesności, to znaczy Asi, Kamili i Kemala. Pojawił się także wątek sensacyjny, który nieco wzbogacił historię, aczkolwiek spodziewałam się większej „bomby”.

Jeżeli przeczytaliście wcześniejsze części, to zachęcam i do tej. Myślę, że warto poznać dalsze losy bohaterów. Czytało się równie szybko i przyjemnie, jak „Matki, żony, czarownice” oraz „Zalotnice i wiedźmy”. Chętnie zapoznałabym się z kolejnymi częściami, jeżeli takowe by powstały. Sam pomysł na fabułę i sposób jego zrealizowania bardzo mi się spodobał. Jak już wcześniej wspominałam, przy poprzednich recenzjach, uwielbiam sagi rodzinne, intrygi, niesamowite historyczne dzieje z miłością w tle. Jeżeli ktoś podziela moje zdanie, to zapraszam do lektury tych trzech książek Joanny Miszczuk.




 
                                                                                   Merry, lat 20




                            Książka wydana przez Wydawnictwo Prószyński Media

Komentarze