Inkluzja - Andrzej W. Sawicki - recenzja

Okładka przyciągnęła mnie od razu. Dziewczyna w czarnym, obcisłym kombinezonie, z maską na twarzy i bronią w dłoni.  Fabryka Słów jak zwykle pokazała co potrafi w związku z oprawą graficzną lektury. Ciekawiło mnie, czy treść będzie równie dobra.
W powieści przenosimy się w przyszłość, na Czarne Słońce. W tych czasach życie na innych planetach i zawieszone w przestrzeni kosmicznej gigantyczne statki-państwa są już zupełną normą.
Główna bohaterka od razu przypadła mi do gustu, chociaż przez całą powieść będziemy patrzeć na historię z perspektywy szerokiej gamy postaci. Xiu, Chinka o wielkim zapale i ciętym języku, zarabia na życie  przeganiając potwory w futurystycznych kopalniach. Zagrożenie zdrowia i życia a także anomalie, z którymi przychodzi jej się zmierzać, nie zniechęcają jej do pracy. Krótko jednak trwa „spokojne” życie tej ziemianki. Przez przypadek wplątana zostanie… w międzygalaktyczną aferę. A to wszystko z powodu jednej, małej dziewczynki, którą przyszło jej się opiekować!
A.W. Sawicki serwuje sporą dawkę naukowej fantastyki – w książce aż roi się od teorii naukowych czy też psychotronów, dosiadających specyficzne smoki w hiperprzestrzeni. Walk, zarówno tych kosmicznych jak i wręcz, również nie braknie. A wszystko to napisanie niezwykle lekkim piórem, z każdą stroną chce się więcej i więcej. Dzięki tej oto pozycji zaczęła się moja przygoda z science-fiction, do którego wcześniej miałam jakąś nieuzasadnioną awersję.
Od siebie dodam tylko, że fani „Wiedźmina” A. Sapkowskiego odnajdą w tej lekturze całkiem sporo podobieństw. Czy to plus czy minus – ciężko ocenić. Nie mniej jednak „Inkluzję” zaliczam do czołówki moich ulubionych książek. A.W. Sawicki i jego mała Xiu całkowicie zawładnęli moją wyobraźnią.
Urszula Kempa, lat 17

Książka wydana przez 


Komentarze