Imię mojej miłości - Sandie Lynn - recenzja

Sandie Lynn zadebiutowała w 2013 roku i od tamtej pory bezustannie pisze, dzięki czemu ma na koncie kilkanaście bestsellerów. Ponieważ wszystkie jej książki to historie miłosne, więc od razu wiemy czego można się spodziewać sięgając po jej książki.

„Imię mojej miłości” to z pozoru na bardzo prosta i łatwa historia. Główną bohaterka jest Gabrielle, o której śmiało można powiedzieć, że nie ma szczęścia jeżeli chodzi o mężczyzn. Utkwiła w beznadziejnym związku z bardzo bogatym i jeszcze bardziej samolubnym Brandonem, który na każdym kroku poniża swoją dziewczynę jak tylko może. Pewnego dnia słońce zaświeciło także dla Gabrielle. W chwili, gdy nie mogła poradzić sobie z bagażem, a chłopak po raz kolejny zignorował jej potrzeby, na horyzoncie pojawił się wybawiciel. Silny, bogaty i niesamowicie przystojny Simon. Do czego może się posunąć mężczyzna, widząc damę w opresji? Sami sprawdźcie.

Naiwna historia Kopciuszka powraca we współczesnej wersji. Tym razem Kopciuszek ma nieco większy bagaż życiowych doświadczeń, lecz nie z takimi potworami walczył już Książę... Chyba każdy zna zakończenie tej historii, prawda? Nie zmienia to jednak faktu, że autorka starała się jak mogła, by 288 stronami umilić nasze popołudnie. Polecam.


Jola, lat 19


Książka wydana przez Wydawnictwo Amber

Komentarze